poniedziałek, 23 lutego 2009

A niech mnie kule biją...chyba żaden blog się jeszcze nie implodował od małego zaburzenia chronologii... eee ...right?

No więc jest taka akcja, że siedzę właśnie w przyhostelowej baro-kawiarni z widokiem na Bosfor.





I zajadam się Paprykarzem. Uczucie nierealności tej chwili zmusiła mnie do podzielenia się nią z Wami :)



Przeglądając chaotycznie internet, zastanawiam się co robić dalej, dokąd jechać...piździ deszczem i zimnem...i tak w całej Turcji przez najbliższy tydzień (temperatura oscyluje wokół 3st.). W takiej sytuacji nie wiem czy nie bedzie najlepiej, wbrew pierwotnym planom, odpuścić sobie dłuższe podróżowanie po ojczyznie Attaturka i udać się bezpośrednio do Teheranu....

Wieczorem nadgonię trochę czas blogowy do rzeczywistego i opowiem Wam w jakich okolicznościach tu dotarłem.

ps. Ten post dedykuje Ewie - to dzięki widelcowi z jej niezbędnika, ta sytuacja miała szanse zaistnieć. Dziękuje w imieniu moim, mojego brzucha i Paprykarza.
ps 2. Szymon, nie czuj się urażony - jutro zawartość puszki z tuńczykiem będzie we władaniu widelca z twojego MacGyver-owego niezbędnika ;)

2 komentarze:

  1. Borku, założę się, że takiego paprykarza nie jadłeś od podstawówki, albo przynajmniej jakiegoś biwaku w liceum :-P

    Całuję i życzę smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  2. gad demn ... sadząc po minie to "tak se" smakuje ;)
    Boromirze wyśle CI dziś maila .. z niusami .. hihi
    caŁuski, cukierki i ciasteczka ..
    poka wiecej fottosów

    OdpowiedzUsuń