24.II-25.II W drodze z Istambułu do Teheranu.
W Ankarze dosiadło się kilka osób a wśród nich pewien koleś w wieku około trzydziestki i dziwnie, jak na te strony, jasnej karnacji. Na początku nie zwróciłem na niech większej uwagi. Może tylko na chwile zatrzymałem się na jego bledszej twarzy z dziwnym, ‘nieobecnym’ uśmieszkiem. Usiadł na miejscu przede mną i w ogóle nie zaistniał by na łamach tej publikacji, gdyby nie…
Po około pół godzinie zaczął się nerwowo kręcić. „Pewnie jakaś śrubka w siedzeniu albo hemoroidy” – pomyślałem. Najczęściej, najlepszymi są najprostsze rozwiązania. Ale kiedy do dreptania na siedzeniu dodał ukradkowe spojrzenia w moją stronę, musiałem pomyśleć nad jakimś bardziej złożonym mechanizmie warunkującym jego zachowanie.
Długo się nie namyślałem, bo jego zerkanie przerodziło się w ostentacyjne gapienie ciemnych, kaprawych oczek.
Zarzuciłem pozę – nie widzę, że mnie widzisz i siląc się na jak najgroźniejszą minę i zło w oczach, przy kolejnej wycieczce na prywatne wody mojej facjaty, zacząłem nieruchomo skanować przestrzeń między jego czołem a nosem….
Nic z tego – chyba jestem za mało groźny, albo on jest prawdziwie pokrzywiony, bo spodobała mu się ta romantyczna gra w głębokie spojrzenia.
OK. Skurwielu! Want to play ?! – Let’s play !
Kilka bezszelestnych ruchów i przy kolejnym tricku 1.8 głowy na Borku, rozmarzone oczy koleszki zastały mnie w dokładnie taj samej pozie, z brodą wspartą na ręce, tylko tym razem z zaciśniętej pięści wystawało 13 cm ostrza mojego kumpla Victorinoxa, połyskującego w psychodelicznej, zielonej iluminacji nocnego oświetlenia.
No to teraz Ty pomyśl sobie nad jakimś mechanizmem – Kto tu jest bardziej szalony.
Tak naprawdę, to nie wiem jakie wywarło to na nim wrażenie, bo niedługo później, przy okazji postoju (do czasu którego już się nie odwrócił, co piszę z niemała satysfakcja), przesiadłem się kilka miejsc do tyłu.
New Web Page!
12 lat temu
No co ty, nie wiesz kto to był? To był Turas wiercidziuras :) chciał pogadać, powspominać a ty mu od razu nóż w nery, jak Cezarowi!... Brutusie....
OdpowiedzUsuńNo dobra, po prostu strasznie się zajawiłem i chyba poczułem przez chwilę twój lekki niepokój i chciałem się z solidaryzować jakim komentem, ale mi nie wyszło.... ;)