I znowu jest nas dwóch ;)

Royal Enfield ‘Bullet’
Model produkowany w niezmiennej formie przez ostatnie 50+ lat.
Obok jednego modelu Harleya Davidsona,
jest to najdłużej produkowany motocykl
w niezmienionej postaci, który na przestrzeni
50 lat nie przechodził żadnych modyfikacji.
Trochę zepsułem jego image przez te stelaże bagażowe,
ale w końcu ma być teraz turystykiem.

Najfajniejsze w tej całej zabawie są ceny części.
Myśle że tańsze byłoby poskładanie całego motocykla
z części niż zakup gotowego.
Oto kilka przykładów:
Kompletny zestaw napędowy (łańcuch + zębatki) – 30zl
Nowa tylna opona – 50zł
Zestaw okładzin hamulcowych – 10zl –wykonane z azbestu ;)
Nowiuśki przelotowy tłumik – 35zl
Niestety za cenami podąża jakość produktów
z sygnaturą: Made in India (po tygodniu tłumik zaczyna rdzewieć ;)
Jest to jeden z tych motocykli określanych mianem, że mają ‘duszę’ ,
co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że nie znasz dnia ani godziny
kiedy powiedzą: „Eee..eee…dalej nie jade.”
Dlatego po wymianie 1/3 motocykla na nowe części, w dalszą
drogę należy zabrać ze sobą kolejne pięć kilo zapasowych.
Mój dealer.

Autoryzowany, fachowy serwis.


Znacie Borka, więc nie zdziwi Was, że nie długo wytrzymałem,
zanim postanowiłem poznać mój motocykl dogłębniej…
Lepiej teraz, niż na jakimś zakurzonym
poboczu drogi, pośrodku niczego.
Od razu pokochałem go za niesamowitą prostotę.

Powiem Wam, że jeżdżenie po Delhi to świetna frajda.
Ja po pierwszych dniach, czułem się jakbym po wirtualnym
treningu np. w Mortal Combat, wyszedł na ring i wytrzymał
dwanaście rund z Mikiem Tysonem.
Niesamowita satysfakcja każdego dnia, kiedy uda ci się
cało wrócić do domu.
fizycznie istnieją , to najwidoczniej są namalowane w jakimś
niewidocznym dla indyjczyków kolorze. Dlatego jazda po mieście,
generalnie polega na ciągłym rozglądaniu się dookoła i nieustannym
obserwowaniu wstecznych lusterek celem uniknięcia rozjechania
prze pojazdy nadjeżdżające z tyłu. Co ciekawe, tutaj można zajechać
komuś drogę nawet jadąc cały czas prosto.
Patrzenie przed siebie jest konieczne jedynie
z powodu, iż cała reszta poruszających się pojazdów nie
posiada wstecznych lusterek ;)
Po prostu zawadzają w tym chaotycznym ruchu.
Po tygodniu jazdy wkręciłem się w te destruction derby.
Dzięki luggage carierą oraz przedniej poprzeczce,
stanowiącej ochronę nóg,
zmiażdżenia stopy a nawet zdobyłem extra punkty,
dwukrotnie urywając zderzaki tym, którym za bardzo
spieszyło się w korku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz