wtorek, 12 maja 2009

Wild Beach Riders

04.05 - 10.05 Puri, Orissa, Bay of Bengal

Pierwsze dwa dni spędziłem w towarzystwie Kees-a.
To kolejny członek "rodziny" z Hotelu Maria.
41 letni, pozytywnie zakręcony, "szalony" Holender
z Amsterdamu. Jedna z Tych osób z którymi bankowo
będę utrzymywać kontakt a nasze ścieżki spotkają się
jeszcze przynajmniej raz (*).
I jak to bywa, w Incredible India, spotkaliśmy się
całkiem przypadkiem na ulicy Puri, pierwszego
wieczora mojego pobytu.
Kolejne dwa dni, dzięki wolności, w którą niestrudzenie
zaopatruje mnie a wtedy nas Royal with Cheese,
eksplorowaliśmy dzikie plaże Orissy.
To niesamowite, jak w podróżniczej rzeczywistości,
różnice wiekowe tracą na znaczeniu.
Na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy miałem
okazje poznać wielu ludzi. Często ekstremalnie różnych.
Z całkiem innych bajek. Ale co łączy znakomitą większość
z nich, to to, że znaleźli się w Indiach, ponieważ dotarli
w życiu do momentu w którym chcieli od czegoś uciec.
Jest też grupa, mniej liczna, tych którzy próbują coś odnaleźć.
Dwie pierwsze, mają wiele wspólnego, ponieważ ci którzy
uciekali, finalnie odnajdują - siebie, sens, spokój....
I na koniec są jeszcze ci, którzy po prostu dysponując
dużym kontem - swoim bądź rodziców, przyjechali
przeżyć przygodę w 'uduchowionych' Indiach.
Oni najczęściej przed niczym nie uciekają,
pierwszym przystankiem podróży jest dla nich Goa
i finalnie niewiele odnajdują.
Ale najpiękniejsze w podróżowaniu jest to, że możesz
usiąść z tymi, z którymi czujesz, że warto siedzieć
i porozmawiać, z tymi z którymi czujesz, że warto rozmawiać...
I wtedy traci znaczenie czy czy mają 20 czy 50 lat.
Czy przed czymś uciekają i czego szukają.
Obok siebie zasiadają dziadkowie, synowie i wnuczki
i nikt nie czuje się lepszy czy gorszy....
Nikt nie czuje, że jego słowa mają mniejsze znaczenie.
I każdy wnosi coś nowego. Od każdego uczysz się
nowej rzeczy, nowego spojrzenia. Jedni pokazują
ci swoją przeszłość, dzielą się doświadczeniem,
inni przypominają ci to czego już dawno zapomniałeś...
Są tacy, do których trzeba dotrzeć, z którymi trzeba
spędzić trochę czasu, żeby dostroić się do ich sposobu
postrzegania otaczającej rzeczywistości.
Są też tacy, z którymi od razu wiesz że czas razem spędzony,
będzie niesamowitą przygodą. Z którymi rozumiecie się bez słów
a chwile milczenie nie są już krępujące.
Z Keesem spędziłem dwa, chyba najbardziej relaksujące dni mojej
podróży. Upłynęły nam one na beztroskim taplaniu się w oceanie
i leżeniu na rozgrzanym piasku, rozmawiając o życiu, podróżach,
miłości i śmierci.































Po wyjeździe Keesa, samotnie wybrałem się odkrywać
ciemne zakamarki wioski rybackiej, położonej
położonej niedaleko Puri - miejsca, którego zagraniczni
turyści, z różńych względów starają się unikać...

"...I took the one less traveled by,
And that has made all the difference."
-Robert Frost


Ta droga zaprowadziła mnie do poznania Deva -
jednego z nielicznych 'tubylców', jeśli nie jedynego,
którego mogę nazwać w pewnym sensie przyjacielem.





Walka z falami Zatoki Bengalskiej o świcie.
















Senny początek kolejnego dnia rybackiej społeczności.


















I sam Dave. Zabrał mnie na poranny połów
a wieczorami przychodziłem na konsumpcje
owoców jego pracy - Kraby, ryby i krewetki
przygotowane przez jego żonę.




Fishermans style.



Pod koniec mojego pobytu, wspólnie naprawialiśmy dach
jego domu, którego stałem się częściowym sponsorem-
bambus i słoma ryżowa - tak niewiele aby sprawić,
żeby jego dzieci nie płakały w czasie pory deszczowej,
że kapie im na głowę.




Tymczasem, wiele kilometrów dalej, kładę się do spania.
Śpijcie spokojnie...

4 komentarze:

  1. świetne zdjęcia ;) świetny klimat... zazdoszczę spokoju...

    OdpowiedzUsuń
  2. bez kitu gość wygląda jak snoop doggy dog ;)
    zdjęcia są na fali ..
    wracaj już, już się wyluzowałeś

    OdpowiedzUsuń
  3. To Snoop wygląda jak ten kolo, odkąd poznał "fisherman style" ;)
    Pozdrowienia ze średnio ciepłej Polski i mało piaszczystych brzegów Wisły o równie mało słonej wodzie (chyba, że akurat Skawina spuści do niej ścieki)
    Obściski, wołek & Ania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste te parasole na pustej plaży, zdjęcia jak z końca świata (choć do tego akurat zdążyłeś nas już przyzwyczaić). No i to, jak ci ludzie żyją, kompletnie inaczej niż my... Nice.

    OdpowiedzUsuń