Okej. Od czterech dni noszę się z zamiarem napisania
kilku opisów do fotostory, ale spędziłem te dni
na nawijaniu kilometrów w 47 st. upale -to temperatura)
mierzona w cieniu - na drodze, która wiedzie przez pustynne
obszary bez drzew, bez cienia..... temperatura jest jeszcze wyższa.
I nawet dla Indii jest nienormalna - średnia temperatura w tym
okresie, na obszarach po których się poruszam, jest normalnie
ok 7-10 st. niższa. To naprawdę niesamowite uczucie przebywać
dłuższy czas w takich warunkach. Coś czego nigdy sobie nie
wyobrażałem - tutaj dosłownie można zwariować od gorąca.
To jest takie klaustrofobiczne uczucie - wiesz że nie ma ucieczki.
Po zachodzie słońca wcale nie robi się chłodniej. Zmienia się tylko
kierunek z którego promieniuje ciepło. Czujesz jak goła ziemia
i asfalt oddają to co nagromadziły przez cały dzień. I nie ma tutaj
klimatyzowanych supermarketów, gdzie można znaleźć chwile
wytchnienia...w ogóle nie ma tutaj supermarketów ;)
Między 12 a 15 można zapomnieć o jeździe, bo droga zamienia się
w asfaltowe kałuże. Nawet pęd wiatru nie chłodzi -
to uczucie jakby w piekarniku z termoobiegiem.
Jeżdżę w długich spodniach, kurtce, ' szaliku' i rękawiczkach,
bo jeśli zostawisz odkryte gołe ciało, to słońce i gorące
powietrze zrobi z ciebie pieczonego kurczaka.
Zmierzam na zachód z powrotem do Delhi, gdzie 20 maja,
w małej wiosce 20 km od Delhi wstępuje na 10 dniowy kurs medytacji...
ale to historia na dalsze strony.
I na koniec jako wisienka na torcie są miejsca, w których
zatrzymuje się na 'spanie'- zapomniane przez Boga,
obskurne miasta robotnicze....Sambalpur, Nagpur, Raipur,
Jabalpur.... wszystkie zlewają się w jedną zakurzoną, śmierdzącą,
gorącą, szarą papke. Nie znajdziecie tutaj turystów,
z racji czego, tubylcy, poza małymi wyjątkami, nie mówią
po angielsku. A noc jest kolejną walką... o chwile snu. Walką
z upiornym gorącem, które sprawia że rozszerzone naczyńka
krwionośne prawie uniemożliwiają normalne oddychanie
i z żerującymi komarzycami, które najwyraźniej nie muszą
oddychać.
Wszystko to sprawia, że trudno mi się skupić na konstruktywnym
myśleniu i układaniu sensownych wypowiedzi.
Dlatego, żeby jednak nie zostawiać Was z niczym, zamieszczę
tylko fotki z pobytu nad Zatoką Bengalską.
Na ewentualne pytania, chętnie odpowiem w dziale: komentarze.
So....
W drodze na wybrzeże wydmuchało mi uszczelkę spod głowicy ;)
Oczywiście byłem na to także przygotowany - wspominałem
już o walizce części zapasowych?
Więc po doczołganiu się do Puri, z nową uszczeleczką w dłoni
zabrałem się za rozbieranie Royala... jak widać, nic nie nauczyła
mnie przygoda z podziórawioną dętką ;) ale nie mogłem
się powstrzymać przed samodzielnej eksploracji najciemniejszych
zakamarków mojego codziennego fotela.
Tym razem operacja zakończona Grejt Sakcesss! Yes.




c.d.n...w następnym poscie.
widzę silnik, silnik widzę... i głowicę... a na niej uszczelkę.... wkleję zdjęcia do pdf'a i umieszczę na allegro jako instrukcja wymiany uszczelki do Royala :D
OdpowiedzUsuńja tam nic nie widze... ktora część to Borek? ;)
OdpowiedzUsuńJak wygląda proces wydmuchiwania uszczelki? W sensie, co się z nią stało exactly? No i szacun na skuteczną naprawę, chociaż psuje to cały zamysł pokarania za robienie samemu rzeczy, których się nie powinno ;D
OdpowiedzUsuń